O kilka proc. rocznie wzrasta liczba pacjentów z nowotworami skóry. Obecnie umiera co drugi pacjent chory na zaawansowanego czerniaka, chociaż jego uleczalność wynosi 98 procent.
- Świadomość walki z rakiem piersi wzrasta i to nas cieszy, ale niestety nadal niezwykle groźny i wciąż lekceważony jest jego cichy brat: nowotwór skóry – przypominają specjaliści szpitala Łubinowa 3 w Katowicach.
Drastyczny wzrost zapotrzebowania na leczenie schorzeń skóry w ostatnich latach wynika nie tylko ze wzrostu świadomości pacjentów i większej dbałości o skórę, ale również ze wzrostu zmian nowotworowych wywołanych większą ekspozycją na słońce. Coraz więcej osób nie tylko wakacje, ale też chłodne jesienno-zimowe dni spędza wygrzewając się za granicą. Rośnie liczba wyjazdów do krajów afrykańskich, Egiptu, Tunezji, Maroka, gdzie promieniowanie słoneczne jest większe i powikłania związane z dużym nasłonecznieniem skóry też są zatem coraz częstsze.
- W przeciągu ostatnich kilku lat odnotowujemy znaczący przyrost występowania nowotworów skóry, w tym czerniaka, który jest najpoważniejszym rodzajem raka skóry. Co więcej, zmiany te pojawiają się już u coraz to młodszej grupy pacjentów. Kiedyś chorowali ludzie w granicach 60 – 70 lat. W tej chwili czerniaki pojawiają się już nawet u pacjentów 20 i 30-letnich. To jest ogromny problem, bo zbyt późna diagnoza czerniaka to dla chorego pacjenta już prawie wyrok – mówi dr Tadeusz Pająk, ordynator chirurgii Szpitala Ginekologiczno-Położniczego Łubinowa 3 w Katowicach.
Nie ma bezpośredniego okresu miedzy nasłonecznieniem, pojawieniem się zmian i skutkiem patologicznym. Skutki opalania mogą wystąpić dopiero po kilku, albo i kilkunastu latach. Dlatego każdy powinien podlegać stałej kontroli dermatologa, tak samo jak chodzić do dentysty czy profilaktycznie robić rentgen płuc. Czerniak nie musi być czarny
Ponad połowa Polaków umiera, ze względu na zbyt późno postawioną diagnozę i w konsekwencji za późno rozpoczęte właściwe leczenie. Obok braku wiedzy na temat choroby, winne są wielomiesięczne kolejki do specjalistów bądź opłaty, na które niestety nie wszystkich stać. Jednak im prędzej choroba będzie uchwycona, zdiagnozowana i prawidłowo leczona, tym niższy będzie procent zgonów. Uleczalność szybko wykrytego i właściwie leczonego czerniaka, który jest najbardziej złośliwym nowotworem skóry i niekoniecznie musi być czarny, bo bywa też odbarwiony, wynosi blisko 100 proc. Jednak sama obserwacja swojego ciała w domu nie wystarczy. To, że nasze znamię czy pieprzyk nie zmienia koloru, blednie, rozrasta się , czy krwawi – nie oznacza jeszcze, że nic złego się nie dzieje i jesteśmy bezpieczni. Ważniejsze od jego zmian zewnętrznych jest to, czy nie wnika w głąb skóry. Bowiem z zewnątrz może wyglądać jednakowo od urodzenia, ale w jego wnętrzu mogą być już groźne dla nas przemiany, które świadczą później o przerzutach i dalszych konsekwencjach.
- Wraz z rozwojem choroby i naciekaniem chorych komórek do głębszych warstw skóry to uleczalność jest coraz to mniejsza i spada aż do 30-40 proc. To obrazuje, jak ogromne znaczenie ma czas wykrycia choroby i moment rozpoczęcia procesu leczenia – przekonuje dr Pająk, specjalizujący się w nowotworach skóry i schorzeniach piersi.
Stereotypy zabijają
W Polsce niestety nadal powszechny jest brak świadomości leczenia schorzeń skóry i profilaktyki nowotworowej, którego konsekwencją są wręcz kuriozalne przypadki w szpitalach.
- Niedawno badałem pacjenta z Małopolski, który przejechał z owrzodzeniem na plecach już wielkości 30 na 40 cm. On praktycznie nie miał skóry tylko same gołe mięśnie. Innym razem pacjentka, która miała szanse na wyleczenie, tak długo zwlekała z wizytą u specjalisty, że w momencie zgłoszenia się do lekarza rak był już w tak zaawansowanej fazie, że operacja nie miała już sensu – wspomina dr Pająk.
Dodaje, że w Polsce ciągle pokutuje przeświadczenie, żeby „nie ruszać znamion skórnych, bo jak się ruszy to wtedy będzie źle”. Jest to fałszywe stwierdzenie, bo później jak się właśnie zaczyna dziać źle, to nie ma tych, którzy tak doradzali i zostajemy z chorobą sami.