9 maja 1960, władze amerykańskie ogłosiły, że pigułki hormonalne, wykorzystywane wcześniej przy leczeniu dolegliwości ginekologicznych, są dozwoloną formą antykoncepcji i mogą być w tym celu przepisywane przez lekarzy. W ciągu następnej dekady kolejne kraje od Australii do Wielkiej Brytanii zezwoliły na stosowanie pigułki w celu zapobiegania niechcianej ciąży.

Nauka, zmiana postaw społecznych oraz obawy o przeludnienie w państwach komunistycznych - to wszystko sprawiło, że pigułka została zaakceptowana.

Naukowcy wiedzieli od lat, że duże dawki niektórych hormonów zatrzymują owulację, ale mimo szeroko zakrojonych badań, w których wykorzystywano m. in. mocz niemieckich policjantów i tysiące jajników owiec, wydawało się prawie niemożliwe, aby uzyskać ilość hormonów potrzebną do produkcji środka na znaczącą skalę.

Dopiero odkrycie, że progesteron może być syntetyzowany przyniosło pieniądze i entuzjazm osobom oddanym sprawie kontroli urodzeń.

Początki były trudne, bowiem pigułka antykoncepcyjna pojawiła się na krótko przed skandalem związanym z hormonalnym lekiem o nazwie Thalidomid. Był to środek stosowany w celu złagodzenia porannych mdłości u kobiet w ciąży, jak się okazało, powodował deformację płodu. To przyczyniło się do zmian w procedurach regulacyjnych dotyczących leków.

Obecnie pigułka jest jednym z najlepiej przebadanych leków w historii, przedmiotem wielu badań epidemiologicznych. Ponad 200 milionów kobiet na całym świecie użyło jej od początku jego zatwierdzenia.

Popularność pigułki bywała zagrożona przez lata wobec podejrzeń różnych zagrożenia dla zdrowia - od zakrzepicy po raka. Środek regularnie przepisuje się osobom zdrowym, wobec prawdopodobieństwa zagrożenia dla zdrowia więc jest inaczej postrzegany niż lek wykazujący działania niepożądane, ale stosowany u osób chorych.

Jedno z ostatnich poważnych podejrzeń co do negatywnego wpływu pigułki na zdrowie przeprowadzono w latach 90- tych. Naukowcy doszli do wniosku, że nowa wersja pigułki może zwiększać ryzyko żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej. Choć do samych badań nie było zastrzeżeń, pojawiła się krytyka co do sposobu przedstawienia jego wyników. W efekcie zapanował chaos i stwierdzono później, że pewne kobiety zaprzestały stosowania pigułki i uchroniły się od skrzepów, to tysiące zrezygnowało ze środka i zaszło w niechciane ciąże. Z tego powodu w Wielkiej Brytanii w rok po ogłoszeniu wątpliwości co do ubocznych efektów pigułki liczba aborcji zwiększyła się o 8%.

Badacze wskazywali także na nieznaczny wzrost zachorowań na raka piersi i szyjki macicy wśród kobiet zażywających pigułki, a z drugiej strony na fakt, że środek wykazuje działanie ochronne przed nowotworem jajników. W rzeczywistości, z badania , w którym udział wzięło 40 tysięcy kobiet, wynika, że panie zażywające pigułkę są mniej narażone na śmierć z jakiekolwiek przyczyny w porównaniu do tych, które nie stosowały tego leku.

Wydaje się, że nie ma powodu, dla którego zdrowe i niepalące kobiety nie miałyby zażywać pigułki antykoncepcyjnej. Jednakże, lekarze są zgodni, iż panie leczące się niegdyś na chorobę zakrzepową, raka piersi, udar mózgu lub choroby serca, powinny szukać innej metody zapobiegania niechcianej ciąży.

Nawet wobec tych danych pigułki są regularnie pod ostrzałem. W tym tygodniu np. niemieccy naukowcy zasugerował lek może zmniejszyć libido.

Nie wiadomo, co przyniesie kolejnych 50 lat. Pigułka jest jednak przez wielu preferowana jako odwracalny środek antykoncepcyjny. Choć ciągle trwają badania nad podobną metodą dla mężczyzn, okazuje się, że o wiele łatwiej jest powstrzymać owulację niż produkcję plemników. To kobiety zatem częściej przejmują inicjatywę w kwestii kontroli urodzeń.

Popularność pigułki jest znaczna. W Wielkiej Brytanii można ją nawet zakupić bez recepty. Od 40 do 50% Europejek i Amerykanek (mieszkanek USA i Kanady) w wieku rozrodczym stosuje pigułkę. W Polsce z pigułki korzysta zaledwie 7 - 9 kobiet na 100.